czwartek, 23 kwietnia 2015

This is my story by Ewelina Ś.



                    TO JEST MOJA HISTORIA
 
            W wieku sześciu lat pełna obaw poszłam po raz pierwszy do szkoły. Nikogo nie znałam. Byłam małą, nieśmiałą dziewczynką, która zabłądziła w wielkim świecie. Na szczęście nie było aż tak źle. Pani wychowawczyni okazała się bardzo miła, a koleżanki otwarte na nowe znajomości. Jedna z nich mieszkała niedaleko mnie. Zaprzyjaźniłam się z nią. W autobusie szkolnym i klasie zawsze siedziałyśmy razem, a w czasie przerw bawiłyśmy się lalkami. I tak mijał czas aż do momentu, kiedy nadeszły święta Bożego Narodzenia. Wraz z innymi wzięłam udział w wystawianiu Jasełek. Grałam Maryję, a jak się później okazało, Józefem był mój kuzyn. W następnym semestrze nic specjalnego się nie działo. Nim zdążyliśmy się obejrzeć, już był czerwiec i koniec roku szkolnego. Każdy otrzymał świadectwo i promocję do pierwszej klasy. Po dwóch miesiącach wróciliśmy do szkoły. Większość koleżanek znałam z „zerówki”. Nową, a zarazem bardzo ciekawą osobą, była pani wychowawczyni. Uczyła nas matematyki i języka polskiego. Wszystko wskazywało na to, że chce dla  nas jak najlepiej, więc denerwowało ją nasze podejście do obowiązków szkolnych. Oprócz podstawowych przedmiotów mieliśmy także lekcje religii i języka angielskiego. W pierwszej klasie poznawaliśmy tylko podstawy wiedzy i nie trzeba było się dużo uczyć. W następnym roku szkolnym nie było już tak łatwo, ponieważ mieliśmy po raz pierwszy przystąpić do Komunii Świętej. Nauczyciele ciągle nas odpytywali. Poza tym robili  dodatkowe zajęcia i spotkania przygotowujące nas do tej uroczystości. Wreszcie nadszedł 21 maja 2010 roku. Masa prób sprawiła, że ten oczekiwany dzień był jednym z najpiękniejszych w życiu. Cała rodzina przyjechała, żeby przeżywać to samo co ja i przypomnieć sobie swoją pierwszą Komunię Świętą. Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. Znów nadszedł czerwiec i koniec roku szkolnego. Pożegnaliśmy się na dwa miesiące, żeby móc powitać się pierwszego września.
         W trzeciej klasie nauczyciele byli bardziej surowi, bo mieliśmy pisać Egzamin Trzecioklasisty. Sama myśl o tym przerażała mnie, nie wiem dlaczego. Uczyłam się do niego przez dwa lata i osiem miesięcy. Kiedy nadszedł ten dzień, ręce mi się trzęsły  i miałam wrażenie, że nic nie umiem. Na szczęście była ze mną moja przyjaciółka Justyna, która umiała mnie podnieść na duchu. Wydawało mi się, że dobrze napisałam i byłam spokojniejsza. Teraz mogłam zacząć przygotowywać się do przedstawienia na koniec roku. Los sprawił, że nie było mnie na dwóch ostatnich próbach, więc jeszcze bardziej się denerwowałam . Niepotrzebnie, poszło dobrze, dostaliśmy gromkie brawa. Potem całą klasą podziękowaliśmy wszystkim nauczycielom za te trzy wspólne lata . Nie było łatwo pożegnać się z osobami, które uczyły nas pisać i liczyć.
            Po wakacjach wróciliśmy wypoczęci i pełni energii do pracy. Znowu mieliśmy mieć  nową wychowawczynię i zamiast trzech nauczycieli-jedenastu. Trudno było się przyzwyczaić, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Na początku z rezerwą podchodziliśmy do zmian. Po pewnym czasie przyzwyczailiśmy się, a” belfrów” polubiliśmy. Wszyscy pedagodzy okazali się mili i wyrozumiali. Uczyli nas w taki sposób, że najnudniejsze tematy wydawały się ciekawe. Dzięki temu na koniec roku miałam świadectwo z czerwonym paskiem. Dopiero we wrześniu zaczęły się schody. Szósta klasa. Strach przed Sprawdzianem. Jednak i tym razem nie było tak strasznie. Nauczyciele organizowali nam zajęcia dodatkowe poszerzające naszą wiedzę. Jedno z kółek,  które mnie zainteresowało, prowadziła pani od języka polskiego. Zajęcia okazały się interesujące. Zdecydowałam się więc przystąpić do  konkursu wojewódzkiego. Udało się! Zostałam Laureatem. Dzięki temu tytułowi, kiedy inni stresowali się podczas Sprawdzianu, ja siedziałam w domu i trzymałam za nich kciuki. Byłam bardzo wdzięczna mojej Pani polonistce. Pozwoliła mi uwierzyć w siebie. Niestety, co ma początek, musi mieć i koniec. Przyszedł czas na pożegnanie  szkoły.
            I tak się kończy mój rozdział pod tytułem SZKOŁA PODSTAWOWA. Szkoda, ale życie toczy się dalej i mam nadzieję, że kolejne etapy będę również tak miło wspominać.

 E.Ś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz