This is my story: Jak przetrwać na wyspie?
By Paulina Kiluk
Jestem na bezludnej wyspie. Nawet nie wiem kiedy rozbiłam się o brzeg.
Nie ma tu nikogo tylko cisza i pustka. Zastanawiam się teraz jak przetrwać jak
wrócić do domu. Doskwiera mi głód, ale nie mam za wiele prowiantu tylko kilka
kanapek w plecaku i dwie butelki wody. Nawet nie wiem czy wystarczy mi to na
dwa dni. Gdy przeszukiwałam torbę znalazłam w niej kilka kijków i nitkę. Po
głębszym zastanowieniu postanowiłam zrobić łuk, chociaż nigdy nim nie
strzelałam, ale musiałam sobie poradzić. Gdy zjadłam skromny posiłek zaczęło
robić się ciemno. Musiałam poszukać sobie miejsca do odpoczynku i spania. Gdy
rozejrzałam się zobaczyłam w oddali niewielką ciemną jak smoła jaskinię.
Powędrowałam do niej. Nie była taka zła jak się na początku wydawało. Chociaż
było w niej okropnie zimno musiałam w niej zostać przynajmniej do jutra.
Następny dzień był irracjonalny. Robiłam wszystko, a zarazem nic. Było mi
smutno i źle. Gdy moje zapasy żywności się skończyły musiałam poszukać sobie
czegoś do zjedzenia. Na drzewach przed jaskinią rosły przeróżne owoce banany,
ananasy czy kokosy. Aby je zbierać musiałam mieć w co, niestety mój plecak był
za mały. Przy pomocy nitki i gałęzi zbudowałam kosz, który mogłam nosić na plecach.
Zebrałam sobie niewielką ilość owoców. Wieczorem, gdy leżałam w jaskini na
kamiennym podłożu zastanawiałam się jak wrócę do domu. Musiałam zbudować sobie
łódkę. W trzeci dzień na wyspie po zjedzeniu kilku owoców zaczęłam robić łódkę.
Była skromna, ale wiedziałam że dopłynę nią do domu. Następnego dnia zapakowałam
całkiem niezły zapas owoców i wypłynęłam. Wędrowałam tak przez siedem dni, aż
dopłynęłam do portu w Gdańsku. Z Gdańska zadzwoniłam do rodziców tego samego
dnia byłam już w domu cała i zdrowa. Uważam, że na wyspie przetrwałam jedynie
dzięki przeczytanej wcześniej książce pt. ,,Robinson Crusoe". Moja
przygoda zakończyła się szczęśliwie tak jak u głównego bohatera książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz